Zwierzęta zebrały się przed Lwią Skałą i patrzyły na czubek długiego, podłużnego kamienia, gdzie po chwili pojawił się stary, szary mandryl z czerwonym nosem i niebieskimi policzkami. Jego szyję niczym kołnierz okalało gęste białe futro.
Zaraz za nim pojawił się ogromny, potężny lew o piaskowej sierści i bujnej brązowej sierści wpadającej w głęboki kolor bordo. Obok niego zatrzymała się dobrze zbudowana, brudno-beżowa lwica. Z pyska, zwisało jej trzymane za skórę na grzbiecie małe lwiątko, z półprzymkniętymi oczkami.
Mandryl wziął lwiątko do rąk i uniósł jej wysoko ponad siebie, aby zebrane w dole zwierzęta mogły je zobaczyć. Rozbrzmiały ich głosy. Trąbienie słoni, śpiew ptaków, krzyki zebr i wołania małp. Na lwiątko padł promień silnego światła i wszystkie zwierzęta pokłoniły się z szacunkiem witając syna króla.
*
Chudy, czarnogrzywy lew o ciemnej sierści przeciągnął się leżąc na ziemi w swojej jaskini w pobliżu Lwiej Skały. Na lewym oku widniała stara blizna, która w połączeniu z wiecznym grymasem nadawała mu przerażający wygląd, czego nawet nie próbował zmienić. Nikt za bardzo za nim nie przepadał i tolerowano go tylko ze względu na to, iż był bratem króla. Król z resztą też był co do niego ostrożny, gdyż jego brat stronił od stada i niechętnie z nim przebywał, co było niepokojące.
W jego skromnej jaskini rozległ się cichuteńki szmer i popiskiwanie. Otworzył powoli oczy i tuż przed swoim nosem ujrzał małą, szarą, polną mysz, która w ogóle go nie zauważyła. Uśmiechnął się zwycięsko i przygniótł ją łapą do skalnej podłogi. Usiadł nie podnosząc łapy. Uniósł ją po chwili trzymając pazurami ogon myszki, która bez skutku próbowała się uwolnić. Lew przyglądał jej się zwycięsko.
- Więc wciąż znęcasz się nad słabszymi? - doszedł go przemądrzały głos. Odwrócił się w stronę wejścia do jaskini i spojrzał na małego, niebiesko upierzonego ptaka z dużym dziobem i poważnym spojrzeniem.
- Wspominasz swoją młodość? - zapytał lew i wrzucił sobie zdobycz do paszczy, po czym ją połknął. Ptak skrzywił się nie tylko na widok pożywiania się tamtego, ale też na wspomnienie czasów, kiedy go gnębił.
- Chciałem cię tylko ostrzec, że Mufasa tutaj idzie. Pewnie mu wytłumaczysz swoją nieobecność na prezentacji Simby.
- Skąd ta troska o mnie, Zazu? - zapytał z sarkazmem lew. - Naprawdę, nie musiałeś.
- Uznałem za stosowne - uśmiechnął się ptak zgryźliwie.
Lew wiedział, że Zazu chciał mu zrobić na złość swoją, uprzedzającą Mufasę, wizytą. Ptak i on od dawna toczyli między sobą wojnę i nikomu nie była obca ich nienawiść.
- Doprawdy? - zapytał podchodząc do niego starając się znaleźć jak najniżej ziemi, a tym samym na zbliżonym poziomie do wzrostu ptaka. - A wiesz co ja uważam za stosowne?
Zazu zwęszył zasadzkę i zaczął się pospiesznie cofać. W ostatniej chwili uniknął kłapnięcia zębami lwa i wzbił się nad jego głowę.
- Skaza! - zagrzmiał głos Mufasy, który pojawił się nagle w wejściu jaskini. W tym samym momencie ptak stracił między zębami potężnej szczęki kilka piór. Lew odwrócił się w kierunku piaskowego lwa. - Daj mu spokój.
- W idealnym momencie, mój panie - westchnął z ulgą Zazu, a Skaza posłał mu nienawistne spojrzenie, kiedy ten odleciał w kierunku króla i usiadł mu na ramieniu.
- Witaj mój bracie! - przemówił czarnogrzywy z wymuszonym, sztucznym uśmiechem. - Co skłoniło cię do zniżenia się do obcowania ze swym ludem? - zapytał z kpiną.
Mufasa był wyraźnie rozeźlony już przed przybyciem do jaskini brata. Teraz zacisnął szczękę próbując opanować gniew. Odkąd urodził się jego syn, Skaza naprawdę dziwnie się zachowywał, a dopóki nie odkryje dlaczego, nie chciał go osądzać. Zastanawiał się jednak, jakie nadać temu granice.
- Dobrze wiesz, dlaczego tutaj jestem - powiedział. - W południe odbyła się prezentacja mojego syna, na której ciebie nie zauważyłem.
- Może źle się przyglądałeś, mój bracie - zasugerował.
- Zapewniam cię...
- Wiem, wiem, wiem - przerwał mu Skaza przymykając ze znudzenia oczy. - Obserwowałem wszystko stąd. Jak możesz zauważyć mam świetny widok na Lwią Skałę, gdzie mieszkają wszystkie lwy - słowo "wszystkie" wypowiedział ze szczególną starannością.
- Sam postanowiłeś tutaj zamieszkać - przypomniał mu Mufasa.
- Tak, tak - westchnął ozięble Skaza.
- Panie - odchrząknął Zazu. - Chyba odeszliśmy trochę od tematu, który cię tutaj sprowadził - przypomniał. Czarnogrzywy lew posłał ptakowi ostrzegawcze spojrzenie, które ten całkowicie zignorował. W towarzystwie swojego pana niczego się nie obawiał.
- Wydaje mi się, że ktoś jest nad wymiar natrętny - skomentował Skaza.
- Zazu ma rację. Jestem moim bratem i chcę, żebyś uczestniczył w życiu stada i oddawał mu należyty szacunek.
- Stadu? Czy może raczej tobie? - wycedził przez zęby.
- Nie stawaj przeciw mnie, bracie!
- Nie, nie - sprzeciwił się spokojnie Skaza. - To ty zwracasz się przeciw mnie. A teraz wybaczcie, ale mam pewną niecierpiącą zwłoki sprawę do załatwienia - odwrócił się i wyszedł drugim, mniejszym wejście z jaskini.
- Skaza - zawołał za nim Mufasa, ale tamten nie zareagował. Lew usiadł i westchnął. - I co ja mam z nim zrobić? - zapytał.
- Wiesz panie... Ja bym mu natychmiast pokazał kto tutaj rządzi.
- Ech, Zazu, Zazu - Mufasa wstał i zawrócił na Lwią Skałę martwiąc się stosunkiem swojego brata do spraw Lwiej Ziemi. Nie chciał mieć w nim wroga, ale wiedział, że nie może nazbyt ustąpić.
Fajne podoba mi się
OdpowiedzUsuńNo fajne.Ja chyba nigdy nie założę bloga na bloggerze,ale przynajmniej nie szwankuje jak onet.
OdpowiedzUsuńI co tu jeszcze...powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga(i tego i drugiego) i mam nadzieję ,że żaden nie będzie zaniedbywany(czyli,że będą regularnie notki).Pozdro.
PS.Rybki wymiatają ! :D
czyto żywcem ściągnięte z filmu Król lew, czy mi się tylko tak wydaje ? :p
OdpowiedzUsuńNajpierw naucz się poprawnie budować zdania.
UsuńPozatym,to nie jest dalsza część Króla Lwa ,tylko opis przebiegu filmu.
Nie jest to opis filmu (chociaż można odnieść takie wrażenie) i nie jest to też ściągnięte "czysto żywcem" :) Przekonacie się o tym wyraźniej w dalszych rozdziałach. :)
Usuń