Simba obudził się bardzo wcześnie, bo nie mógł się doczekać dokąd zabierze go Skaza. Czarnogrzywy lew czekał na niego u stóp Lwiej Skały w towarzystwie Ziry. Lwiątko podbiegło do nich wesoło.
- Gotowy? - zapytał Skaza.
- Tak - odparł żywo Simba i spojrzał na lwicę. - Ale myślałem, że pójdziemy tam sami.
- Oczywiście, że pójdziemy tam sami - zapewnił Skaza. - Zira tylko powiedz twoim rodzicom, jak już wstaną, że poszedłeś ze mną.
- Aha!
Skaza i Simba ruszyli. Oddalali się coraz bardziej od Lwiej Skały, aż znaleźli się w ogromnym wąwozie. Rosło tutaj tylko kilka marnych drzewek, a wokół nie było widać żywego ducha. Simbie nie za bardzo się tutaj podobało. Było pusto i nie miał nawet za czym się rozglądać. Spojrzał pytająco na stryjka.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział Skaza. - Kiedy byłem w twoim wieku, bardzo lubiłem tutaj przychodzić. Cisza i spokój.
- I co tutaj robiłeś? - zapytało niepewnie lwiątko przyglądając się wysokim, skalnym ścianom wąwozu. Po niebie szybował sęp. Niedaleko drugi.
- Odpoczywałem. Myślałem...
Skaza nie był zwyczajnym lwiątkiem za młodu. Jak nikt lubił samotność i ciszę. Wolał to od zabawy, chociaż jeśli chodziło o rozrabianie nie miał nic przeciwko.
- Ja to bym wolał się pobawić - powiedział szczerze Simba.
Skaza zamyślił się i mruknął coś pod nosem.
- No tak - zgodził się po chwili. - To oczywiste. Poczekasz tutaj chwilę? Obiecuję, że nie będziesz żałował - lew uśmiechnął się tajemniczo. Simba zwęszył jakąś przygodę i pokiwał szybko głową z zachwytem wypisanym na pyszczku.
Kiedy Skaza się oddalił, lwiątko usiadło i patrzyło za nim. Kiedy lew zniknął mu z oczu położył się w cieniu i drażnił się z kameleonem, który leniwie przechadzał się po wyschniętym dnie wąwozu. Simba próbował na niego ryknąć, ale był jeszcze za mały aby choć trochę brzmiało to jak ryk jego ojca.
*
Na równinie przed wąwozem pasło się ogromne stado gnu. W pobliżu, za niewielkimi skałkami ukrywały się trzy hieny; Shenzi, Banzai i Ed. Padlinożercy wypatrywali Skazy, który pojawił się po chwili. Wiatr rozwiał mu czarną grzywę. Kiedy hieny go zauważyły położył się w trawie i czekał.
- Ruszamy - poleciła Shenzi. - Ed?
Głupia hiena pokiwała głową. Banzai biegł pierwszy. Jego chichot oderwał gnu od posiłku. Shenzi warknęła na jedną z większych sztuk, która rzuciła się do ucieczki wprost do wąwozu. Przerażone stado ruszyło do wąwozu. Hieny gryzły sztuki biegnące z tyłu, które poganiały zwierzęta pędzące przodem. Krzyki antylop poniosły się po okolicy i dotarły, aż do Lwiej Ziemi.
*
Zazu odwrócił głowę w locie. Usłyszał bieg i odgłosy gnu, które pędziły w stronę wąwozu. Z jego perspektywy stado wyglądało jak rząd tysiąca mrówek zmierzającym w jednym kierunku.
Ptak wylądował na Lwiej Skale i wtedy zobaczył Zirę. Lwica podeszła do niego.
- Wiedziałeś może Skazę? - zapytała.
- Nie - odpowiedział Zazu niechętnie.
- Zabrał gdzieś Simbę, myślałam, że już wrócił... Będę musiała go poszukać gdzieś indziej - mruknęła i oddaliła się.
Do Zazu dotarły jej słowa. Przełknął ciężko ślinę.
- Skaza? - powtórzył do siebie i niemal natychmiast wzbił się w powietrze. Przeczuwał, że Skaza i jego ulubiony za młodu wąwóz, oraz pędzące nim stado, nie są przypadkiem, który spotkał Simbę.
*
- Wrau! - miauknął, a jego głos poniósł się echem po wąwozie. Kameleon nie zareagował i wciąż wlókł się powoli przed siebie. Simba zrezygnowany spuścił łeb i wbił wzrok w niewielkie kamienie, które nagle zaczęły drżeć. Zmarszczył czoło zastanawiając się o co chodzi. Rozejrzał się za wujkiem, ale nigdzie go nie dostrzegł.
Po chwili cała ziemia zaczęła drżeć. To go zaniepokoiło. Przestraszony spojrzał na początek wąwozu, którędy przyszedł tutaj wraz z wujkiem. To co zobaczył naprawdę go przeraziło. Wprost na niego pędziło stado wystraszonych gnu. Lwiątko patrzyło na nie z ogromnym strachem. Miał tylko jedną drogę ucieczki, ale pomimo, że był szybki, na pewno nie zdąży uciec rozpędzonemu stado. Było to jednak jedyne wyjście, więc natychmiast ruszył biegiem najszybciej jak potrafił.
*
- Skaza! Skaza! - krzyczał Zazu lądują. Kiedy znalazł się na ziemi obok leżącego lwa dziobnął go w głowę. - Skaza!
- Co, co? - zapytał zaspany lew unosząc głowę.
- Gdzie jest Simba!?
- Tutaj - Skaza spostrzegł, że Simby nie ma obok niego. - Był tutaj... Musiałem zasnąć... Ale, co to? - zapytał, kiedy do jego uszu doszedł dźwięk pędzącego stada. Znajdowali się tuż obok wąwozu, więc wystarczyło kilka kroków, aby mogli do niego zajrzeć.
- TAM JEST SIMBA!! - zawołał Zazu, widząc małe lwiątko, które ucieka przed stadem.
- O nie! - przeraził się Skaza.
- LECĘ PO POMOC!
- SZYBKO! - krzyknął Skaza i rzucił się w dół, na skalną półkę, potem na następną i następną, tak schodził coraz niżej.
- Tak, tak! - ptak wzbił się w powietrze. Skaza obrócił się i popatrzył za nim z szyderczym uśmiechem.
- Jestem doskonałym aktorem - powiedział do siebie Skaza i ruszył po skalnych półkach biegiem za Simbą.
*
Simba słabł. Bał się, że odmawiające posłuszeństwa łapy zaplątają się o siebie i się wywróci co będzie równe stratowaniu przez gnu.
- Simba! - usłyszał wołanie.
Spojrzał w bok i ujrzał Skazę, który biegł równolegle z nim po skalnych półkach jednej ze ścian wąwozu.
- Stryjku! - zawołał z rozpaczą. - Pomóż mi!
- Simba! Gałąź!
Lwiątko spojrzało przed siebie. Stado gnu biegł już przed nim, za nim i po bokach. Z trudem umykał kopytom. Kiedy dostrzegł przed sobą wystającą z ziemi gałąź przyspieszył. Wbiegł na nią, poślizgnął się i mógł już tylko wisieć. Stado wciąż pędziło.
- Simba! - Tym razem to Zazu. Leciał w jego stronę.
- Zazu, pomóż mi!
Ptak widział, że lwiątko zaraz spadnie z gałęzi. Złapał go między małe łapki uzbrojone w nieszkodliwe pazurki za skórę na karku i podciągnął go ile tylko mógł. Simba złapał się mocniej gałęzi.
- Zazu!
- Twój tata już tu idzie - Zazu dodał mu otuchy.
- Zazu! - zawołał Skaza i wskazał na gnu. Ptak obejrzał się. Jedna z antylop pędziła prosto na nich. W jej oczach widać było szaleństwo, nic nie widziała, tak była przerażona.
Zazu musiał puścić Simbę, przez co ten znowu niebezpiecznie zawisnął. Ptak wzbił się wyżej, żeby uniknąć zderzenia z antylopą, która wbiegła prosto w gałąź i Simbę. Siła jej rozpędu złapała wystający badyl, a Simba wyleciał w powietrze od uderzenia.
- Aaaa! - krzyknął. Teraz spadał prosto pod zabójcze kopyta.
Wtedy, niespodziewanie coś go złapało. Malec zorientował się, że to jego ojciec trzyma go w bezpiecznym uścisku zębów. Był pewien, że już wszystko będzie dobrze. Przecież jego tata, był taki odważny i silny. Ale jedna z antylop zderzyła się z biegnącym wśród innych lwem i Simba wyleciał z pyska Mufasy.
Skaza biegł równolegle z nimi. Słabł, ale musiał nadążyć. Inaczej nic się nie uda.
Mufasa podniósł się i rozglądnął z panikom w oczach za synem.
- Mufasa, tam! - wskazał mu Skaza.
Lew znów chwycił Simbę, który skulił się w przerażeniu. Udało mu się posadzić Simbę bezpiecznie na skalnej półce, ale sam nie zdołał się wdrapać. Stado porwało go ze sobą niczym rwąca rzeka.
- Tato!! - zawołał przestraszony Simba.
Patrzył w przerażeniu na antylopy. Nagle zobaczył, kilka metrów od siebie, wyskakującego na skałę ojca. Ulżyło mu. Wbiegł między skały wąwozu, żeby znaleźć tatę.
*
Skaza zatrzymał się, kiedy zobaczył wydostającego się Mufasę. Spojrzał na niego ciężko dysząc. Mufasa był tuż, tuż.
- Pomóż mi bracie!
Skaza pochylił się, złapał jego łapy swoimi.
- Wybacz bracie - powiedział Skaza z udawanym żalem. - Ale nie mogę.
Mufasa patrzył na brata oszołomiony i przestraszony. Ryknął z bólu kiedy ten wbił mu pazury w łapy. Skaza odrzucił go w dół wąwozu.
- NIEEE!!! - krzyczał kiedy spadał w dół.
Skaza pochylił się za nim wyciągając ku niemu łapę w udawanej rozpaczy i też krzyknął.
- NIEEE!!! - krzyczał Simba, który znalazł się obok Skazy i zobaczył spadającego ojca.
Mufasa zniknął między gnu. Skaza i Simba patrzyli czy gdzieś go nie widać. Simba z rozpaczą, Skaza z triumfem.
ach ten Skaza ale świetnie wykombinował ten zabójczy plan ale biedny Simba wpadnij kiedyś do mnie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział , miło się czyta ... a Skaza taki jak zawsze heh... mam nadzieje że zmądrzeje
OdpowiedzUsuńzapraszam na 6 rozdział
http://lwiaziemia-panowanie-pokole.blogspot.com/
Extra piszesz :D Zapraszam do mnie ;)
OdpowiedzUsuńCześć wybacz ze dopiero teraz wstawiam jakiś komentarz pod twoimi notkami ale jakoś nie wiedziałem jak tu się wstawia komentarze wiesz przyzwyczajenie z onet ale muszę ci powiedzieć że twoja wersja jakoś bardziej mi sie podoba a bo ci z Disneya w filmie porobili okropnie dużo dziur w opowieści np nie wiadomo skąd wzięła się Zira i tak dalej także napisz dalej i na tym blogu bo jest tez fantastyczny tylko zmień proszę odrobinę jego wystrój i będzie ok
OdpowiedzUsuńAha i na blogu na onet jest moja nowa notka zapraszam
OdpowiedzUsuń