środa, 4 kwietnia 2012
Rozdział 3
Skaza obserwował powracającego Mufasę i Simbę ze swojej jaskini. Miał ponury wyraz twarzy i wyglądało na to, że nad czymś się zastanawia. Zobaczył też nadchodzącą lwicę. Właśnie weszła do jego jaskini i spojrzała za siebie, tam gdzie patrzył Skaza. Uśmiechnęła się do niego pokazując ostre zęby.
- Jesteś coraz dalej tronu - zauważyła i otarła się o niego. Spojrzał na nią spokojnie, wciąż w zamyśleniu. - Ale jak widzę to cię nie zraża do spiskowania.
- Wracając na Lwią Skałę, to znaczy, że Mufasa pokazywał małemu Lwią Ziemię - powiedział Skaza. - Nadarza się wspaniała okazja.
- Okazja do czego? - zapytała lwica. Spojrzał na nią znacząco, a ona natychmiast zrozumiała. - No tak - mruknęła przeciągle.
- Tylko tobie mogę ufać - powiedział. - I mam nadzieję, że nie popełniam błędu.
- Wiesz, że nigdy nie chciałam ci zaszkodzić - ponownie się o niego otarła. - A już na pewno chcę ci pomóc. Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko.
- Wiem - zgodził się. Przez chwilę się do siebie łasili. - Powinnaś już iść. Muszę zacząć wcielać swój plan w życie.
Lwica posłusznie ruszyła do wyjścia. Pragnęła zostać z nim dłużej, ale będą na to mieli jeszcze dużo czasu, kiedy wszystko się uda.
- Zira - zatrzymał ją na chwilę. Spojrzała na niego gotowa do zrobienia wszystkiego o co poprosi. - Dziękuję.
- Ależ nie ma za co - przymrużyła oczy i odeszła. Przyglądał jej się z powagą. Miał obawy co do niej, ale wiedział, że jeśli zostałby z tym wszystkim sam, zacząłby wariować.
Przeciągnął się wyginając grzbiet i ruszył za nią w kierunku Lwiej Skały. Ułożył się na jednej z bocznych półek skalnych i przyglądał Lwiej Ziemi. Nie musiał długo czekać, bo po chwili nadbiegł wesoły Simba. Uśmiechał się szeroko, a jego oczy wyrażały radość i podniecenie.
- Witaj wujku - przywitał się. - Wiesz gdzie dzisiaj byłem?
- Nie wiem, ale zapewne zaraz mi powiesz - Skaza zmusił się do uśmiechu.
- Tata zabrał mnie na Lwią Ziemię i wszystko pokazał. Nawet widziałem jak walczył z hienami. Mówię ci wujku, on jest niesamowity. Ty też walczyłeś z hienami?
- Nie, raczej nie - odpowiedział krótko. - Co ci jeszcze pokazywał?
- Noo... - Simba zastanowił się niepewnie. - Widziałem z daleka Cmentarzysko Słoni - przyznał po chwili.
- Ach - zgodził się Skaza. - Tak, dość mroczne miejsce. Ale za to jakie ciekawe!
- Jest niebezpieczne! Mieszka tam mnóstwo hien i nie wolno tam samemu chodzić - sprzeciwił się Simba.
- A nie chciałbyś tam pójść i pokazać tacie, jaki jesteś odważny i że też umiesz walczyć z hienami tak jak on? Udowodniłbyś, że jesteś godny bycia królem! Tak. Na pewno byłby z ciebie dumny.
- Gotowy do bycia królem? - powtórzył Simba przez ściśnięte gardło. Skaza zauważył jego wątpliwości i uśmiechnął się szeroko.
- Nie chcesz być królem?
- Chyba nie - przyznał. - To bardzo ważny tytuł. Tata jest wspaniały i taki odważny, ale ja... Mnie się chyba nie uda być takim jak on.
- Cóż, nie wszyscy są do tego stworzeni - powiedział czarnogrzywy lew. - Ale ktoś królem musi być.
- Lepiej żeby tata był nim zawsze.
Skaza nie mógł wyjść z zachwytu. Jego plan będzie jeszcze prostszy niż się spodziewał. Musi to tylko dobrze rozegrać i wszystko ułoży się po jego myśli.
- Hmm - udał, że się zastanawia. - Mufasa na pewno jest przekonany, że będziesz wspaniałym królem. Może powinieneś mu powiedzieć, że masz wątpliwości.
- Myślisz, że powinienem mu to powiedzieć? - zapytało lwiątko.
- Powinieneś być z nim szczery - pokiwał głową. - Taaak. Jednak... Jeśli dowie się, że jego jedyny syn nie chce tronu może być... hmm... zawiedziony, nie sądzisz.
- Na pewno - Simba posmutniał i spuścił głowę wbijając spojrzenie w swoje łapy.
- Ale może nie wierzysz w siebie? - podsunął Skaza. - Powinieneś pójść na Cmentarzysko Słoni i sam się o tym przekonać.
- No nie wiem. Chyba nie dam sobie rady sam...
- Spokojnie. Wszyscy nad tobą czuwamy. Nic złego nie może ci się stać. Wszyscy wiedzą, że Mufasa nie pozwoliłby cię skrzywdzić. Hieny nawet nie ośmielą się ciebie tknąć.
Simba pożegnał się z wujkiem i zaczął myśleń nad tym co ten mu powiedział. Może miał rację. Najpierw sam musi się przekonać, czy nie sprosta oczekiwaniom ojca, a potem powie mu czy chce zostać królem. Lwiątko bało się jednak, że hieny wcale się go nie przestraszą i pomimo zapewnień Skazy zrobią mu krzywdę. Postanowił, że nie pójdzie tam sam, a weźmie ze sobą przyjaciółkę. Zawsze kiedy dla zabawy ze sobą walczyli wygrywała. Na pewno by mu pomogła.
- Hej, Nala - przywitał się, kiedy zobaczył małą, kremową lwiczkę. - Chcesz gdzieś ze mną pójść.
- Mogę mamo? - zapytała Nala Sarafinę.
Sarafina spojrzała na matkę Simby, Sarabi, pytająco.
- No nie wiem - zastanowiła się królowa. - A gdzie chcecie iść?
- Niedaleko - zapewnił Simba. - Pod wodopój, może odrobinę dalej. Możemy?
- No dobrze, ale wróćcie za niedługo, bo zacznę się martwić.
Lwiątka odeszły uradowane. W drodze do wodopoju walczyli i Nala jak zwykle za każdym razem wygrywała. Napili się wody z jeziorka i ruszyli dalej.
- Gdzie właściwie idziemy? - zapytała lwiczka.
- Na Cmentarz Słoni.
- Naprawdę? - zapytała uradowana. Bardzo jej się spodobał ten pomysł, tak jak jemu na początku. Simba skinął tylko głową i przełknął ciężko ślinę w obawie przed tym co miało nastąpić. Wierzył jednak, że Nala pomoże mu w walce, gdyby to takowej doszło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szczere z tym na końcu Simbą ale zobaczymy dalej...
OdpowiedzUsuńSiemka!!! Sopks. Dobry pomysł na 1 blogu piszesz już dalsze część, a w 2 cofasz się w przeszlość
OdpowiedzUsuń............................................................
Tylko nie pisz teraz tak jak bylo w 1 część. Wymyśl coś nowego :-) Ciekwie piszesz wiec napewno ci się uda.
POZDRAWIAM KIARA!!!
Fajny rozdział,szkoda ,że nei dałaś ruchomego obrazka,jak Simba i Nala szczerzą zęby :D
OdpowiedzUsuńJa mam chwilami ochotę przeniesć blogi(bo ostatnio złożyłam drugi) na blogger,bo onet sie psuje.Nie wiem co się dzieje,kiedyś było wszystko ok,a teraz błędy,błędy i błedy wyskakują.
Czekam na następny rozdział.
(jak chcesz zobaczyć mój nowy blog,kliknij na nick :D)
Hej Kiedy następny rozdział ???
OdpowiedzUsuń